Nie tylko rock: Alvon Johnson zaczarował Kielce

Autor: Bartek Osman 24/06/2013 12:42

Niedzielne koncerty rozpoczęły się tuż po godzinie 19:30. Po krótkiej zapowiedzi pierwsi na scenie pojawili się muzycy warszawskiej formacji Fuzzjon. Grupa wypadła bardzo dobrze. Zaprezentowali wyłącznie własną twórczość, w której dominowały energetyczne, melodyjne kawałki przypominające nieco dokonania Red Hot Chili Peppers. Nie zabrakło jednak również utworów nastrojowych czy bluesowych.

Wśród muzyków grupy w oczy rzucali się przede wszystkim gitarzysta, który z dużym kunsztem i polotem odgrywał swoje partie oraz liczne solówki, a także wokalistka obdarzona niezwykle mocnym i charyzmatycznym wokalem. Co do sekcji rytmicznej zespołu również nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Basista z perkusistą doskonale się rozumieli i brzmieli solidnie nie gubiąc rytmu.

Po blisko 40 minutach Fuzzjon podziękował gorąco zgromadzonej publiczności i zszedł ze sceny. Warto wspomnieć, że po koncercie muzycy warszawskiej formacji rozdawali za darmo swoją pierwszą EP’kę, która nawiasem mówiąc wydana została w niezwykle profesjonalny sposób. Jeśli będziecie mieli okazję ją kiedyś kupić/dostać/wziąć nie wahajcie się ani chwili. Wróćmy jednak do niedzielnej imprezy.

Dokładnie o godzinie 20:30 na estradzie pojawili się bohaterowie wieczoru, czyli Alvon Johnson wraz z trzema polskimi muzykami, którzy wspomagali go podczas występu grając na perkusji, gitarze basowej oraz organach Hammonda. Czarnoskóry bluesman już od pierwszego utworu zdobył serca publiki zgromadzonej w ogrodzie Domu Środowisk Twórczych. W bluesowym żargonie mówi się, że gitara powinna „gadać”. Instrument Alvona naprawdę „gadał” i opowiedział naprawdę dużo fascynujących historii w ten niedzielny wieczór. Publiczność miała okazję usłyszeć nie tylko jego autorskie utwory, lecz także takie klasyczne kompozycje jak „Fever” (poprzedzony wspólnym pstrykaniem na palcach rytmu), „Besame mucho” czy „What a Wonderful World”, który zagrany został w niezwykłej, bluesowej aranżacji.

Nie zabrakło także wspólnej zabawy muzyków wraz z widzami. Oprócz wspomnianego powyżej wypstrykiwania rytmu był również swoisty konkurs, która część publiki głośniej zaśpiewa fragment piosenki „Hey! Hey! The blues is alrgiht!”. Żeby wszystkich dobrze usłyszeć Alvon opuścił scenę i nie przerywając gry na gitarze pofatygował się aż pod parasole. Wracając na estradę nie omieszkał przywitać się z każdym po drodze w dalszym ciągu grając na instrumencie lewą ręką.

Niestety, to już był praktycznie koniec występu legendarnego bluesmana w Kielcach. Podstawową część koncertu zakończył kolejny klasyk w postaci „Rock Me Baby”, podczas którego Alvon przedstawił towarzyszących mu muzyków, a Ci podziękowali publiczności za wspólną zabawę genialnymi solówkami na swoich instrumentach.

Nie zabrakło oczywiście bisów. Jednak Johnson zgodził się je zagrać dopiero, gdy cała publika podniosła się ze swoich miejsc i obiecała dać z siebie wszystko. Czarnoskóry bluesman nie pozostał dłużny i zagrał porywającą wersję „Johnny B. Goode”, po którym sprawdził umiejętności wokalne widzów i pożegnał się fantastyczną gitarową solówką.

Podsumowując był to jeden z najlepszych koncertów, jakie odbyły się w Kielcach ostatnimi czasy. Świetnie bawili się podczas niego zarówno Ci najmłodsi, Ci trochę starsi oraz Ci, którzy pamiętali początki rock’n’roll’owej rewolucji. Pozostaje mieć nadzieję, że podobne koncerty organizowane będą w regionie świętokrzyskim w przyszłości jak najczęściej.