Potrójne uderzenie punk rockowe w Woorze

Autor: Anna Staniek 25/06/2013 20:39

W Woorze jest…. jak to w Woorze. Swobodna atmosfera, wszyscy się znają, piją piwo. Na dworze milion stopni, a w środku niestety nie jest lepiej. Grupa ludzi, obecna tego wieczoru w kieleckim pubie, wcale nie znalazła się tam przypadkowo. Zaplanowano bowiem występ trzech kapel w ramach projektu o tajemniczej nazwie Punxperyment Kielce #3.

Jako pierwsza na scenie pojawia się świętokrzyska Pijacka banda. Zespół tworzy czterech chłopaków: wokaliści, a zarazem gitarzyści – „Przemek” i „Max”, Grzegorz (bas), oraz grający na perkusji Mateusz. Reasumując – byli członkowie niedawno rozwiązanej formacji Kupa. Jak sami zaznaczają, są ekipą pijącą z Kielc, czasami grającą rocka. Formacja powstała całkiem niedawno (1 kwietnia 2013 roku), dlatego w Woorze oprócz swoich kawałków jak na przykład Rachunek sumienia, pojawiły się też covery (m.in. utwór grupy The Bill Nie potrafię kochać).

S6304242

To właśnie oni zainaugurowali sobotnią imprezę, przez co przypadło im trudne zadanie polegające na rozruszaniu publiki. Ta przez znaczną część występu siedziała przy barze, a miejsce pod sceną świeciło pustkami. Nie zraziło to jednak muzyków, którzy zwyczajnie wymiatali i w przy każdym kawałku dawali z siebie 100 procent.

Kiedy Pijacka Banda zeszła z piedestału kieleckiego Woora, na uczestników imprezy czekała miła niespodzianka. Okazało się, że jedna z uczestniczek sobotniego przedsięwzięcia obchodziła urodziny i jej przyjaciele przygotowali dla niej tort. Po zbiorowej konsumpcji ciasta i odśpiewaniu soczystego Sto lat!, woorową sceną zawładnęła punkrockowa ekipa Inhalators, która powstała w 2012 roku.

Może staż formacji nie jest imponujący, za to ich skłonność do rozruszania publiki prawdopodobnie przejdzie do historii kieleckiego klubu. Ciekawe teksty, charyzmatyczny wokalista, wpadające w ucho melodie oraz ilość wypitego tego wieczoru piwa sprawiły, że koncert zamienił się… w dyskotekę. Tańczyli i panowie i damy, ci pierwsi szybko pozbyli się koszulek, a co niektóre dziewczyny – obuwia. Nie była to zbyt rozsądna decyzja, szczególnie biorąc pod uwagę ilość rozbitego szła znajdującego się pod sceną. Na szczęście obyło się bez rozlewu krwi. Jednak co mój but w tym czasie przyjął na siebie rozlanego złotego płynu, to jego.

S6304340

Inhalators zagrali m.in. Boski żigolo, Atak serca, Falstart love, czy cover Dżemu – Wehikuł czasu. Moją szczególną uwagę zwróciła Piosenka o Kasi, która upuściła dziecko, czyli celebrytce z Sosnowca. Jest to dowód na to, że w punk rocku tematem kawałków może być dosłownie wszystko. Ten gatunek jeszcze nie raz mnie zaskoczy. Wśród publiczności najwięcej entuzjazmu wzbudził numer Nie zmienia się nic, a wszystko przez zapowiedź „Wróbla”: – Ta piosenka dedykowana jest premierowi. Żeby w końcu wyjechał. Na jagody. Do Szwecji. Po entuzjastycznej reakcji fanów można było wywnioskować, że zebrani zgodzili się z tymi słowami.

„Wiśniówką” na torcie sobotniego wieczoru był występ Werwolf 77, punkowej formacji z Warszawy. Sami siebie nazywają 100 procent robotniczym zespołem. Ta formacja szczególnie przypadła do gustu męskiej części widowni, która razem z zespołem śpiewała m.in. Koledzy są najważniejsi, Człowiek trzeźwy nudny jest, Twoje długie włosy, czy Epidemia rozwodów/teściowa to nie rodzina. Po ich występie zespół użyczył swoich instrumentów grupie Inhalators, która na specjalne życzenie publiki zaśpiewała jeszcze raz.

W trakcie koncertu temperatura cały czas wzrastała. Nie była to zasługa wyłącznie czerwcowych upałów, ale przede wszystkim trzech kapel, które dały z siebie absolutnie wszystko. Z pubu wyszłam z szerokim „bananem” na twarzy i przeświadczeniem, że muzyka jeszcze nie raz mnie zaskoczy. Kibicuję szczególnie grupie Pijacka Banda i to nie dlatego, że ujęła mnie ich nazwa. Są bardzo świeżym projektem, w ich występie widać było dużo zaangażowania i chęci, by podbić rynek muzyczny. Nie tylko ten kielecki. Trzymam za to kciuki!