O krwi, o lataniu – Cartanaporu w RoCKonline.pl

Autor: Asgaard 09/07/2013 21:17

My jednak kwalifikujemy sandomiersko-lubelską grupę do naszej świętokrzyskiej listy. Dlaczego? Zawsze będziemy hołdować aktywnym ludziom z naszego regionu. Tym bardziej, jeżeli ktoś ma coś do zaoferowania. Chłopaki co prawda dużo zarejestrowanej twórczości własnej nie posiadają, ale jakby to powiedziała Oksana z YouTuba – mamy nadzieję na przyszłość!

Wyciągnijmy zatem do tablicy wspomniany singiel zatytułowany I Can Fly. Już sama nazwa zwiastuje, że muzyka stworzona przez Cartanaporu wyniesie nas ponad niebiosa.

Edenu co prawda nie zaliczyłem, ale sandomiersko-lubelskiej kapeli udało się unieść mnie kilka metrów nad ziemią (w aspekcie metafizycznym oczywiście!). Od pierwszej do ostatniej sekundy czujemy lekkość, jaka wlewa się do naszych uszu za pośrednictwem drgań powietrza wywołanych przez singiel formacji. I Can Fly to prostota połączona ze złożonością. Tutaj nic nie jest podane na tacy – mamy do czynienia z kawałkiem, jaki przez niewiele ponad sześć minut intryguje nas swoją nieszablonowością. Wprowadzenie części instrumentalnej nakręca ten numer w kierunku, który lubię. Znamy to z Anathemy, The Gathering, Depeche Mode itd. Aż chciałoby się, żeby ten stan zawieszenia kilka metrów nad ziemią trwał wiecznie.

Co nie znaczy, że zwrotka oraz refren nie przypadły mi do gustu. Wręcz przeciwnie – wokal potrafi zaciekawić i aż prosi się o „replay”. Miejscami spokojny, wyciszony, romantyczny. Natomiast w kulminacyjnym momencie – szaleństwo!

Zarówno zwrotki, refreny, jak i część instrumentalna – wszystko jest świetnie zamknięte przez sekcję rytmiczną. Gitara elektryczna idealnie stapia się kompozycyjnie z klawiszami, które przez sześć minut nieustannie, sekunda po sekundzie, malują refleksję oraz budzą sentyment. Bas? Wybijający, ale nie narzucający się. Delikatny, a zarazem stanowczy.

Za jakiś czas mamy w planach wypuścić drugi singiel, a samą płytę jesienią – czytamy dalej w mailu nadesłanym przez kapelę. Zatem czekam na krążek długogrający. Jego dobrym zwiastunem może być Piosenka o krwi.

Kolejny plus – wokalista sprawdza się „na żywca”. Co do utworu, jeżeli nikt go nie spieprzy, będzie z niego znacznie więcej pociechy, niż z I Can Fly.

Czekamy na Wasze komentarze. Liczymy też na aktywność zespołów – przesyłajcie nam swoje efekty garażowych prac. Postaramy się ocenić, bądź też poddać weryfikacji najokrutniejszego z jury, naszych czytelników.

Zapraszamy na profil formacji.