Armia na emeryturze? Nierealne!

Autor: Anna Staniek 07/10/2013 12:33

Zaczęło się od pozytywnego zaskoczenia. Pomimo, że bilet wstępu kosztował więcej niż zwykłego „piątaka”, to jednak zebrał sporą liczbę osób spragnionych muzyki Tomasza Budzyńskiego i jego towarzyszy. Na sali można było spotkać zarówno młodych entuzjastów Armii, i ich starszych fanów, a nawet rodziców, którzy na koncert zabrali swoją pociechę (na oko 10 lat). Budujące, że nie wszystkie dzieciaki słuchają One Direction, czy Biebera...

Pomimo, że Armia wchodziła „na sucho”, bez żadnego supportu, szybko udało się jej rozruszać publiczność. Przyznam się, że na początku grzecznie zajęłam miejsce siedzące z boku, jednak szybko moje ciało wpadło w konwulsję, ze szczególnym uwzględnieniem głowy. Ciężko było zachować spokój zarówno wewnętrzny, jak i zewnętrzny przy takich kawałkach jak On tu jest, Niezwyciężony, czy Jeszcze raz, jeszcze dziś.

Na początku było spokojnie, chłopaki trzymający barierki nie mieli zbyt dużo roboty. Dopiero potem „szatan” obudził się we wszystkich (oczywiście ten w pozytywnym znaczeniu!). Barierki latały, ludzie również, barman Woora szalał w „pogo”. Krótko mówiąc – czyste i piękne szaleństwo.

Oprócz doznań dla ucha, również patrzenie na grający zespół sprawiało mi mnóstwo frajdy. Teatralne wyrzucanie rąk Budzyńskiego oraz rozanielona mina Gerarda Nowaka dodawała występowi uroku. Cały skład wyglądał na zadowolony z występu i z tego, że grają dla kieleckiej publiczności. Niby oczywiste, a cieszy!

Zobacz zdjęcia z imprezy!

Budujący był również fakt, że zespół który jest aktywny prawie 30 lat, ciągle bez żadnego supportu potrafi rozgrzać do czerwoności fanów. I to w różnym wieku! Armia pokazała, że ma jeszcze dużo do powiedzenia i na pewno nie myśli o zakończeniu kariery, czy ustąpieniu miejsca młodszym. Oprócz wspomnianych wcześniej utworów, Armia zagrała również m.in. Other side, Trzy bajki, Jeżeli, Ultima Thule, Dom przy moście, czy Katedra.

Dodatkowo waltornia, u boku standardowych instrumentów (gitara, bas, perkusja), nadawała specyficznego klimatu każdej kompozycji. Kilkoma słowami, sobotni koncert to uczta nie tylko dla ucha, ale również oka.

Po koncercie, na zapleczu klubu można było spotkać się z Armią, wymienić parę zdań, poprosić o wspólne zdjęcie oraz autograf. Nie licząc cyrków kapeli z odwoływaniem występu dobę wcześniej, by potem jednak potwierdzić koncert, wieczór można było uznać za udany.

Warto wspomnieć, że przekrojowy program koncertu był oparty na kawałkach z płyty „Podróż na Wschód”. Nagrania do niej odbywały się na stacjach kolejowych podczas zdjęć do filmu pod tym samym tytułem w reżyserii Tomasza Budzyńskiego oraz Łukasza Jankowskiego.

111aaaarmia11