
Kielce zmiażdżone przez Żółwia
Na scenie chwilę po godzinie 20-tej pojawił się zespół Ziemia Kanaan. To oni mieli za zadanie rozgrzać kielecką publiczność. I trzeba im przyznać, że spełnili swoje zadanie w stu procentach. Było lekko, z dużą dawką pozytywnej energii. Choć z publiczności dało się słyszeć okrzyki: „Zagrajcie coś do pogo!” to nawet najtwardsi metale dali się ponieść muzyce chłopaków ze Stalowej Woli. Ten występ można było określić jako przeplatanie się łagodności i lekkości reggae z rockowymi, mocnymi brzmieniami. Natomiast widok ruszających bioderkami chłopaków trzymających barierki – bezcenne.
Po takiej rozgrzewce mogło stać się tylko jedno: Zabili mi Żółwia sprawili, że publiczność oszalała. Było wszystko: pogo, tańce, wrzaski, piski, ludzie co rusz pojawiający się w powietrzu, gorąca atmosfera (i w przenośni, a także dosłownie). Na początek chłopaki zagrali Dzień wagarowicza, Kwiatek. Potem można było pobawić się przy m.in. King Kong, Uczucia w Promocji, Jak to się mogło stać, Marionetka, czy kultowa Wiosna. Po takim zakończeniu Żółwie naiwnie pomyśleli, że występ się kończy, ale po entuzjastycznym „Napier****ć!” wrócili na scenę, by w ramach bisów zagrać m.in. Dlaczego i Naloty. Pod koniec koncertu Żółwie jeszcze raz poinformowali o zawieszeniu swojej działalności.
Zobacz galerię z koncertu (autor: Maciej Wadowski)
Z ręką na sercu muszę przyznać, że zarówno organizatorzy (po raz kolejny), jak i publiczność oraz oczywiście zespoły stanęły na wysokości zadania. Co mogło skutkować tylko jednym. Sobotni wieczór należał do jak najbardziej udanych. Zabawa była przednia. I do potańczenia i po poprzepychania się pod sceną. Kto nie był niech żałuje, bo formacja z okolic Bielska prędko w Kielcach się nie pojawi.
Tweet