Polityka służy do dymania ludzi…

Autor: Anna Staniek 10/04/2014 17:02

Często gracie w Kielcach. Lubicie tu wracać?

Paweł „Piguła” Czekała: – Tak naprawdę to gramy raz do roku w każdym mieście, a przynajmniej staramy się zagrać. Lubimy wracać wszędzie tam, gdzie są ludzie czy klub, w którym można wystąpić. Po to jest zespół, żeby grać koncerty i jeździć. Albo komuś to odpowiada, albo nie. Nam akurat odpowiada – jesteśmy cały czas w trasie.

The Analgs ma za sobą wiele zmian w składzie. Z czego to wynika? Czy może z burzliwej natury punkowców?

– Nie jesteśmy punkami. Utrzymujemy się sami. Jesteśmy dorosłymi ludźmi, a gramy punk rocka, bo ma to związek ze sposobem naszego życia, podejściem do świata. Co do zmian w składzie: każda kapela, która dużo gra, a nie jest mega gwiazdą, rekompensuje w ten sposób pewien dyskomfort przebywania stale w tym samym towarzystwie, ciągłej podróży, braku swojego stałego miejsca. Każda formacja tego rodzaju zmienia skład. My akurat nie robimy tego tak często, ostatni raz zmienialiśmy go chyba dwa, albo trzy lata temu.

Zobacz zdjęcia z koncertu

W swoich utworach poruszacie wiele problemów, z którymi zmaga się Polska. Zresztą tak jak wiele innych zespołów w naszym kraju. Nigdy nie myślałeś, żeby z tą „misją” zmienienia czegoś na lepsze, czy choćby zwrócenia uwagi na problemy, wyjść poza twórczość muzyczną? Np. w polityce?

– Przede wszystkim zwracamy ludziom uwagę na to, że polityka jest nikomu do niczego nie potrzebna i służy tylko do dymania ludzi. Z tego względu nie planujemy raczej kariery politycznej, bo brzydzimy się polityką. Tak naprawdę ani polityka, ani praca dla kogoś w jakiejś strukturze korporacyjnej nie jest nikomu potrzebna do życia. I my jesteśmy na to dowodem.

Chciałabym zapytać o projekt „Muzyka Przeciwko Rasizmowi”. Myślisz, że problem rasizmu jest nadal aż tak aktualny?

– Rasizm jest składową ogólną tego, co nazywa się „głupotą”, a głupota towarzyszy gatunkowi ludzkiemu chyba od swojego zarania, a przynajmniej od czasu jakiegoś przełomu cywilizacyjnego, kiedy wyszliśmy z lasu. Walka z rasizmem nie jest celem naszego grania. Środowiska ściśle związane z walką z rasizmem proszą nas byśmy zagrali na jakiejś imprezie, czy dali utwór na składankę. Nie jest to przeciwne temu, co myślimy. Chętnie dajemy im piosenki.

czeka11analogs

Wasz klip „Na Serca mego dnie” miał premierę w Wigilię. To dla Ciebie ważna data? Obchodzisz święta w tradycyjny sposób?

– Nie, nie biję żony, nie upijam się, więc obchodzę święta w nietradycyjny sposób. Przede wszystkim, jest to dla mnie wolny czas, bo nie gramy w Wigilię. Z tego względu, że ludzie wtedy nie przychodzą na koncerty, kluby nie działają. Jest to czas naszego urlopu.

A co znajduje się na dnie twojego serca?

– O to już musiałabyś zapytać mojej żony. Ona jest bardziej krytycznie nastawiona do mnie. Widzę siebie w bardzo dobrych barwach. Tak jak każdy człowiek. To taki mechanizm obronny.

W kawałku Pierdolona era techno dość wyraźnie wypowiadacie się o swoim stylu życia. Nigdy nie marzyło Ci się zostanie „techno lowelasem”? Żel na włosach, techno w aucie na pełny regulator, zimny łokieć?

– To nie jest moja estetyka, przede wszystkim muzyczna. Nie lubię wszystkiego bez przekazu, co jest puste, co można złożyć w pięć minut na komputerze. Nie, nie, nie. To jest zupełnie sprzeczne z moim podejściem do twórczości, do muzyki, do życia.

Jak myślisz, do kogo skierowana jest muzyka, którą wykonujecie? Chodzi mi o to, czy punkowiec zawsze musi być uosabiany z brudnym, pijanym gościem z irokezem? Bo takie krążą stereotypy.

–Widzisz mnie?! Każdy stereotyp jest taki, że widzi się to najgorsze gówno. Nie mówi się w Anglii o masie Polaków, którzy pracują, robią karierę i żyją w normalny sposób. Widzi się obszczymurków, którzy kradną radia z samochodów, czy upijają się. Zawsze zwraca się uwagę na taki margines. To jest kultura, która istnieje już 30 lat i tak naprawdę ona polega na podejściu do świata, na negacji pewnych stereotypów, które są nam wciskane, żebyśmy żyli tak, a nie inaczej. Jest to pożyteczne dla polityków, dla klasy ludzi najbogatszych. Poza tym jesteśmy normalnymi ludźmi. Ale nie dajemy sobą manipulować.

Na koncerty przychodzą wasi starzy fani z pociechami?

– Przychodzą. Zaczynaliśmy jako taka bardzo podziemna grupa, mocno niezależna i związana ze środowiskiem punk rocka. Zanim wyszliśmy na zewnątrz i zaczęli nas słuchać inni ludzie, pojawiała się publika związana tylko z tym środowiskiem i wiele z tych osób znaliśmy. I teraz wielu z nich, którzy są w moim wieku, są sporo po 40-tce, sami nie przychodzą na koncert tylko dzwonią i mówią: „Wiesz, przyjdzie moja córka/syn. Niech wejdą do garderoby, dasz im autograf”. Taka jest kolej życia.

Czego The Analogs życzyłby sobie i fanom?

– Życzyłbym ludziom, by mogli mniej pracować, a mieć z tego więcej korzyści finansowych, czy też wewnętrznych. Żeby ludzie mogli być szczęśliwi, nie byli robotami. By ktoś ich nie poganiał, żeby każdy miał dla siebie tyle czasu ile potrzebuje. Miał co jeść, gdzie mieszkać i nie miał telewizora.

Rozmawiała Anna Staniek i Maciej Wadowski