Była marchewka, będzie i kijek

Autor: Redakcja 07/10/2014 16:06

Były gitarzysta Guns N' Roses ma sporo racji. Podejście „zarobić, a się nie narobić” jest często spotykane, nie tylko wśród artystów. Zdarza się praktycznie w każdej profesji. A muzycy zaczynający karierę muszą napracować się naprawdę solidnie.

Począwszy od nauki gry na instrumencie, zebranie ludzi do kapeli, znalezienie sali do ćwiczeń, zorganizowanie koncertów, kasy na sprzęt, aż po wydanie upragnionej płyty. To tylko wierzchołek góry lodowej, która prowadzi do sukcesu. Jednym słowem: masa roboty. No chyba, że ktoś ma dzianego ojca z własną wytwórnią fonograficzną, prywatną wyspą i jachtem w porcie. Wtedy taka osoba „z plecami” ma zdecydowanie łatwiej.

Jak to wygląda w praktyce? Powstaje świeży zespół, a po wymyśleniu nazwy od razu pojawia się fanpage, pomimo że wśród fanów 3/4 to rodzina i koledzy ze szkoły. No, ale niech będzie. Przychodzi czas na pierwszy koncert. Jest super, paru znajomych przyszło. Co prawda nie jest to ten tysiąc, który kliknął „Wezmę udział”, ale zawsze coś. Świetnie! Adrenalina, szczęście, wszystko jest super. Duże plany, wielkie marzenia o karierze.

Jednak po jakimś czasie coś idzie nie tak. Miliony monet dziwnym trafem nie napływają na konto, kluby nie biją się o to, by kapela zagrała u nich i (o dziwo!) wcale nie chcą płacić za koncerty. Zarobić ciężko, a nawet przeciwnie – trzeba dokładać z własnej kieszeni. Do benzyny, żeby dojechać do danego miasta; na sprzęt, bo na czymś trzeba grać; w dodatku musi się znaleźć ktoś, kto zajmie się elektroniką i milionem innych rzeczy, o których trzeba pamiętać. Poza tym basista ma maturę, chłopak zza perkusji wyjeżdża do innego miasta, a wokaliście to się już w sumie nie chce i kapela gra coraz mniej. Finał jest taki, że wielkiej kariery nie ma, kasy też i z wielkich marzeń zostaje niewiele.

Na początku są mega oczekiwania, bo przecież: „Kocham muzykę, to jest moja pasja!”. Bardzo fajny slogan, dobrze brzmi w programach typu „Mam talent”. To trochę oklepany frazes. W momencie, kiedy ktoś decyduje się na zawodowe granie, powinna stać za tym prawdziwa determinacja, a nie chwilowy kaprys.

Jak to wygląda w praktyce? Wydaje mi się, że wielu początkującym kapelom brakuje po prostu takiego samozaparcia, nieustępliwości w dążeniu do celu. Nie są gotowi na „kopa w dupę” od życia. „Jest ciężko? Trzeba się napracować? Nie wszystko idzie po mojej myśli? Lepiej sobie odpuszczę!”.

Przesadzam? A ile w województwie mamy kapel, które swoją działalność ograniczyły do założenia strony na facebooku? Zespołów, które zagrały kilka koncertów po czym zrobiło się o nich cicho.

Przykładów takich formacji jest u nas całkiem sporo. Weźmy, chociaż Atom, Near Death Experience, czy ostatnio rozwiązane Opium. Zupełna cisza. Jak to mówią: „Dobrze żarło, a zdechło”. Szkoda, bo w naszym województwie dobrze zapowiadających się zespołów jest całkiem sporo. A jeśli kapela nie daje o sobie znać, to ludzie szybko o niej zapominają. Nie twierdzę, że na takie grupy trzeba od razu postawić „krzyżyk”. Jednak dzieje się u nich tak niewiele, że praktycznie nic. To smutne, bo w ten sposób marnuje się parę fajnych talentów.

Popatrzmy na to z innej strony. Sound Rush, Miryam (odrodzeni po kilkuletniej przerwie), Gurza Siltrip, Medyk, Horoscope. Jest całkiem sporo kapel, o których cały czas coś słychać. Czy one mają na koncie milion dolarów? Raczej nie. Pomimo tego, ciągle koncertują, nagrywają nowe kawałki i starają się, żeby o nich nie zapomniano. Wspominam je, bo warto w końcu docenić tych, którzy zamiast tylko gadać podejmują jakieś działania. Dla niektórych stwierdzenie „Muzyka jest całym moim życiem” nie jest tylko pustym frazesem.

Słowem podsumowania. Mam nadzieję, że tego tekstu nikt nie odbierze jako ataku na młode zespoły, czy krytykowaniu wszystkiego na siłę. Po prostu mam uczulenie na tekst: „Z muzyki nie da się wyżyć, może to być tylko hobby”. Gówno prawda. Powiedzcie to Corruption, Night Mistress, Jelonkowi, Happysad, czy innej kapeli, która koncertuje po całym świecie. Jeśli ktoś naprawdę chce to robić, ma na siebie pomysł i DETERMINACJĘ w dążeniu do celu to nawet bez milionów na koncie można swój cel zrealizować. Skoro tyle polskich kapel pokazało, że to możliwe, to znaczy, że się da.

Fot na stronie głównej: Patryk Ptak