„Wielki Wybuch” w Woorze

Autor: Redakcja 07/10/2014 21:40

Piątkową imprezę otworzył występ kieleckiej grupy Sound Rush. Z ogromną przyjemnością muszę stwierdzić, że był to ich najlepszy koncert, jaki do tej pory widziałem. Duży luz, energia, spontaniczność, ogromna ilość wdzięku i rockowy pazur, którym podszyty był każdy z zagranych w piątek numerów – to najkrótsze podsumowanie, jakie przychodzi mi do głowy. Zresztą.. Najlepszą oceną niech będzie reakcja publiki, która od początku występu dziewczyn i Wojtka dała się porwać wspólnej zabawie i wymusiła nieplanowany wcześniej bis.

Zobacz fotogalerię z koncertu - autor: Anna Staniek

Jako drudzy na woorowej scenie zameldowali się muzycy warszawskiej formacji RedRoom. Panowie mieli przed sobą ciężkie zadanie, bowiem ich poprzednicy zawiesili swoim koncertem poprzeczkę bardzo wysoko. Na szczęście stołeczna grupa przeskoczyła ją z dużym zapasem. Solidna dawka klasycznego hard rocka w wykonaniu dwóch Pawłów, Cezarego i Arka sprawiła, że pod sceną znów zrobiło się gorąco. Podobnie jak miało to miejsce w przypadku występu Sound Rush, tak i RedRoom zostało przez żywiołową publikę wręcz zmuszone do zagrania na bis.

zwei

Ostatnim zespołem, który pojawił się w piątkowy wieczór na estradzie w kieleckim Woorze był pochodzący z Warszawy Dogbite. Jak przystało na gwiazdę wieczoru panowie się nie oszczędzali i zgotowali zgromadzonej publiczności prawdziwe show w klimatach punky reggae. Nie zabrakło wspólnego śpiewania, skakania, pogowania czy nawet zabawy dwoma flagami, które Dogbite użyczył fanom do robienia kulturalnej „zadymy”.

Szczególnie duże brawa należą się wokaliście kapeli, któremu nie tylko udało się nawiązać bardzo dobry kontakt z publiką, ale i wejść z nią w interakcję. Nie każdego muzyka stać na to, żeby wskoczyć pomiędzy fanów, bawić się razem z nimi i dalej śpiewać w tym samym czasie.

Na koniec warto wspomnieć o małym bonusie dla najwytrwalszych. Kto nie opuścił w piątek gościnnych progów Woora tuż po ostatnim występie, ten miał okazję wysłuchać kilkunastominutowego, spontanicznego jam session, w którym udział wzięli muzycy wszystkich trzech kapel.

Podsumowując, piątkowa impreza zostanie w mojej (i mam nadzieję, że nie tylko mojej) pamięci na długo. Ogromna ilość pozytywnej energii – taki cenny prezent można było wynieść ze wszystkich trzech występów. Ci, których zabrakło, mogą żałować, bo przegapili jeden z najlepszych koncertów, jakie ostatnio odbyły się w Woorze.

eins