„Kielce potęgą są i basta!”
Przyznam szczerze, że dawno nie czułem takiego rozczarowania po wejściu na teren imprezy. Była godzina 18:55, pozostało 5 minut do rozpoczęcia wydarzenia, a pod sceną jak i na trybunach powitały mnie dosłownie pustki. Na szczęście wraz z rozpoczęciem występu pochodzącej z Czech grupy Ajdontker (która wcieliła się w piątkowy wieczór w rolę supportu) liczba fanów w Hali Widowisko – Sportowej przy ul. Żytniej zaczęła się stopniować zwiększać, by osiągnąć całkiem przyzwoity wynik w momencie, gdy na estradzie pojawiła się gwiazda wieczoru. Najpierw jednak wróćmy na chwilę do sympatycznych Czechów.
Pierwsze minuty zdecydowanie mnie nie porwały. Widać, słychać i czuć było, że nasi południowi sąsiedzi są graniem w kieleckiej hali nieco onieśmieleni. Na szczęście wraz z upływem czasu trema była coraz mniejsza, a formacja zaczynała budzić się do życia. Grupa zaserwowała publice trzydziestominutową porcję solidnego rocka okraszonego tekstami w języku czeskim. I choć większość publiczności nie miała zbyt dużego pojęcia, o czym są poszczególne kawałki, to nie przeszkodziło jej to w dobrej zabawie. Ajdontker w roli supportu sprawdziło się doskonale – rozgrzało publiczność i otrzymało za to zasłużone brawa. Przejdźmy jednak do dania głównego, które zaserwowano nam z godną podziwu punktualnością.
Zgodnie z harmonogramem Kult (wśród burzy oklasków) pojawił się na scenie o 19:45. Kielce! Tam na zapleczu powiedzieli nam, że widzimy się z Wami już piętnasty raz. To jest kurwa niesamowite! Nie wiem jak Wy wytrzymujecie z takimi starymi pierdzielami jak my, ale dziękujemy! – przywitał kielecką publikę Kazik po rozpoczynającej koncert Kaście pianistów. Zresztą w dalszej części wieczoru jego barwnych historii nie brakowało. Obecni w hali mieli m. in. możliwość usłyszeć, jaka była reakcja teścia perkusisty na utwór Dziewczyna bez zęba na przedzie (dla nieobecnych: była ona, lekko mówiąc, dość mało pochlebna).
Obok barwnych monologów Staszewski był tradycyjnie prawdziwą dobrą duszą piątkowego występu. Tradycyjne przybijanie piątek z fanami, „obrażanie” publiczności grą na saksofonie czy zaczepianie innych członków grupy to tylko część jego inicjatyw. Prawdziwy szacun należy się jednak Kazikowi za to, że w finale Hej, czy nie wiecie rzucił się prosto w ręce tłumu i niesiony na jego rękach dośpiewał ten, nomen omen, kultowy numer do końca.
Zobacz galerię zdjęć z koncertu - autor: Maciej Wadowski
No dobra, a co zresztą zespołu? Nic odkrywczego tu nie napiszę. Po prostu muzyczna ekstraklasa. I to nie tylko polska. Kto nie słyszał nigdy na żywo jak Janusz Grudziński wymiata na klawiszach, jak Piotr Morawiec i Wojtek Jabłoński riffują na gitarach, jak Irek Wereński gra na swoim basie wstęp do kawałka Mieszkam w Polsce, jak Tomasz Goehs bębni w numerze Prosto i jak idealnie całość wypełnia sekcja dęta w osobach Janusza Zdunka, Tomasza Glazika i Jarka Ważnego ten nie jest godny określać się mianem fana muzyki rockowej. Kropka.
Również w samych superlatywach należy wypowiadać się o oprawie wizualnej i dźwiękowej. Chociaż Kazik nieco marudził (Dajcie już spokój z tym stroboskopami, bo w końcu jakiejś padaczki tutaj dostanę!) to podobne nagłośnienie i światła widziałem i słyszałem ostatnio na… Sonisphere Festiwal.
Na koniec weźmy pod lupę setlistę, bo ta prezentowała się naprawdę imponująco. W przeciągu niecałych trzech godzin usłyszeliśmy takie nieśmiertelne kawałki jak Brooklyńska Rada Żydów, Kocham Cię, a miłością swoją, Dziewczyna bez zęba na przedzie, Arahja, Hej, czy nie wiecie, Lewe lewe loff, Wódka, Do Ani, Baranek, Gdy nie ma dzieci, Mieszkam w Polsce, Po co wolność, Krew Boga, Konsument czy Sowieci. Nie zabrakło również coverów. Obok tradycyjnych The Passenger oraz Zegarmistrz światła Kult pokusił się o wykonanie Leave the Kids Alone, które w oryginale wykonuje angielska grupa Booze & Glory.
Podsumowując, Kult już trzeci rok z rzędu udowodnił, że aktualnie jest najlepszą, polską formacją grającą muzykę spod znaku szeroko pojętego rocka. I co najlepsze, patrząc na obecną formę kapeli, szybko tego tytułu nie będą chcieli oddać. Jednym słowem: Kult potęgą jest i basta! Do zobaczenia za rok!
Tweet