
Kabanos na Ostro(v)
Niedzielna uczta muzyczna rozpoczęła się punktualnie o godzinie 19, gdy na woorowej scenie pojawił się Ostrov. Występ białostockich muzyków rozpoczęło klimatyczne intro, a po nim nastąpiło prawdziwe, hard rockowe trzęsienie ziemi. W tym porównaniu nie ma zbytniej przesady, ponieważ nagłośnienie było tak potężne, że ścianka, przy której stałem po prostu drżała. Na szczęście nie odbiło się to na selektywności i bez problemu można było wyłapać wokal czy poszczególne instrumenty. A było czego posłuchać.
Muzyka proponowana przez Ostrov to ciężki rock z domieszką heavy metalu i punku. Gdy do takiego zestawu dodamy jeszcze część tekstów w języku białoruskim wyjdzie nam naprawdę ciekawa kombinacja, która w niedzielny wieczór sprawdziła się znakomicie. I choć początkowo kielecka publiczność reagowała raczej niemrawo tak po pierwszych paru minutach pod sceną rozkręciło się całkiem niezłe szaleństwo.
Zobacz galerię z koncertu - autor: Maciej Wadowski
Jak już mowa o szaleństwie to oczywiście prawdziwy szał wybuchnął, gdy na woorowej estradzie pojawili się muzycy Kabanosa. Pochodzący z Piaseczna muzycy rozpoczęli od kawałka Czołg, po którym Zenek kulturalnie przywitał się z fanami (Wiecie, co to za koncert? [Publika: Kabanosa!] No to, czemu te barierki jeszcze są nierozjebane? No dobra, żartuję. Brawa dla Panów Barierkowych, przeżyli Czołg, a to naprawdę sztuka!). Brawa dla chłopaków wspierających własnym ciałem barierki należą się jak psu micha, ponieważ dawno nie widziałem takiego szału na koncercie w Woorze. Młyn zaczynał się pod sceną, a kończył praktycznie przy wejściu do klubu. Jeśli dodamy do tego frekwencję, na którą ciężko tym razem narzekać (grubo ponad dwie setki osób) to wyjdzie nam naprawdę piękny obrazek.
Działo się także na estradzie. Mirosław Łopata oraz Lodzia Pindol szaleli uzbrojeni w gitary, Ildefons Walikogut (bas) oraz Witalis Witasroka (perkusja) raz za razem udowadniali kieleckiej publiczność jak powinna współgrać ze sobą sekcja rytmiczna, a nad całym show kontrolę sprawował (stojąc przez cały koncert na jednym z głośników) obdarzony charakterystycznym wokalem i dużą charyzmą Zenek Kupatasa.
Minusy? Jeden. Występ grupy z Piaseczna trwał decydowanie za krótko. Niespełna dwie godziny to niby nie tak znowu mało, jednak chciałoby się posłuchać twórczości Suchej Kiełbasy dużo dłużej. Szczególnie, że pomimo niezbyt poważnych tytułów piosenek czy ksywek poszczególnych członków grupy, muzyka proponowana przez tę formację jest naprawdę najwyższych lotów. Jeśli już o numerach mowa to panowie zagrali nam wczoraj m. in. wspomniany już Czołg, Baleron w kartoflach pod keczupem, Gruby grubas czy Serce.
Podsumowując, gdy w niedzielny, deszczowy wieczór dojeżdżałem do Placu Wolności byłem wegetarianinem. Kabanos? Niby smaczny, wszyscy chwalą, ale dajcie spokój. Nie może być aż tak dobry jak mówią. Po kilku godzinach wyszedłem z Woora mięsożercą pełną gębą. Kabanos smakował przepysznie. Czekam na dokładkę.
Tweet