Akurat w Kielcach. Coś nie do końca pykło

Autor: Albert Zimny 22/05/2016 15:01

Godzina 19:30. Rozpoczyna się zamieszanie. Niestety tylko wśród muzyków i przy konsolecie. Na scenę wchodzi support – młoda, debiutująca kapela o nazwie Dead Kiss. Jednak publiki jak nie było, tak nie ma nadal.

Naprzeciw zespołu stoją cztery osoby. Pozostałe piętnaście rozpierzchło się gdzieś po kątach. Nagle szarpnięcie strun i płyną pierwsze dźwięki z głośników. Niepozorna wokalistka zaczyna śpiewać. Jej głos zaskoczył mnie mocno. Ma ten przysłowiowy „rockowy pazur”. Na wyróżnienie zasługuje również gitarzysta grupy. Szczególnie za solówkę w coverze „Sweet Child O’Mine”, którą zagrał praktycznie idealnie.

Startują autorskim kawałkiem pod tytułem Little Girl. Wpada w ucho. Przypomina klimatem hard rock z czasów świetności Guns N' Roses czy Aerosmith. Dobre riffy, przyjemne solo bez nadmiernego popisywania się. Następnie leci cover Highway to Hell. Także tutaj formacja staje na wysokości zadania. Niby nic skomplikowanego do zagrania, ale wiele kapel już się „wyłożyło” na tym numerze.

Jednak z całego występu, tej dobrze ro(c)kującej ekipy, najbardziej do gustu przypadł mi kawałek The Story of the Bar. Szybki i energetyczny numer. Więcej takich poproszę.

Po występie młodych muzyków przychodzi czas na gwiazdę wieczoru. Tłumów nadal brak, choć pod sceną nieco się zagęściło. Akurat zaczyna od skocznych numerów ze starych płyt. Błyskawicznie podrywają one ludzi do tańca, skakania i ogólnie wspólnej zabawy. Można usłyszeć m. in. Dyskoteka gra czy Balet.

Następnie płyną nuty Droga Długa Jest oraz... Nowy Lepszy Śwat. I właśnie w tym miejscu coś nie do końca pykło. Po pierwszej minucie sale opuszcza kilka osób. Próba wplecenia tekstów w stylu Piotra Roguckiego w klimaty pop / ska to nie jest to, czego oczekuję. I jak widać nie tylko ja, bo przy dwóch piosenkach z nowego albumu bawi się dobrze jedynie wokalista. Nawet reszta zespołu wydaje się nie być porwana melancholią tytułowej kompozycji. Po tej słabsze chwili panowie powracają na szczęście do swojej dawnej twórczości.

Reasumując, koncert uważam za udany. Nagłośnienie mnie bardzo mile zaskoczyło. Wokale było słychać głośno i wyraźnie (nie zagłuszały przy tym pozostałych instrumentów), bas nie chargotał, a blachy od perkusji nie trzeszczały. Mój pierwszy występ Akurat będę wspominał (mimo paru słabszych momentów) dobrze. Bawiłem się naprawdę fajnie i życzyć mogę sobie jedynie wyższej frekwencji podczas ich następnych wizyt w Kielcach.

Fot. facebook.com/akurat