Oberwie się każdemu. Nowy cykl na Rockonline.pl

Autor: Zdzisław Chołdys 16/10/2016 21:56

Rozpieszczaliśmy Was. Na przestrzeni kilku lat zbyt często wychodziliśmy z założenia, że klepanie po plecach jest lepsze, niż choć najmniejsza doza krytyki. Obiecujemy poprawę, a konstruktywna krytyka jeszcze nikomu nie zaszkodziła. A (jak sami zobaczycie) obrywa się również naszej redakcji.

Zapraszamy do zapoznania się z pierwszym wpisem.

Kielce, wspaniałe miasto w cudownym województwie. Malownicze uliczki, puby, zmniejszające się z roku na rok „tereny zieleńsze”, ustępujące postępowym, nowoczesnym i sowicie opłacanym betonem. Na każdym planie tego miasta uśmiechnięci i pogodni mieszkańcy leniwie przemierzający te urokliwe ulice z jakby wypisaną na twarzy myślą – „dlaczego nie opuściłem tego miejsca, kiedy jeszcze miałem szansę?”.

Kielce to też miejsce naprawdę bogate w rozmaite przejawy sztuki! Świętokrzyska ziemia powiła przecież rzesze plastyków, performerów, aktorów, poetów, dziennikarzy, pisarzy, czy wreszcie muzyków.

No właśnie, muzyków...

Muzyków zachwyconych sobą. Nie to, że zachwyconych sobą wzajemnie, oj nie. Zachłyśniętych raczej >samym< sobą. Przekonanych tak bardzo o swojej niepowtarzalności. O swojej oryginalności. O swoim talencie, kreatywności, nieomylności! I najlepsze – przekonanych o tym wszystkim tak bardzo, że aż wierzących w swoją istotną rolę w rewolucji przemysłu muzycznego!

Muzyków podłych. Kopiących pod „konkurencją” niemałe dołki, bo przecież „to JA powinienem być artystą-wizytówką tego miasta”.

Muzyków wbrew wszelkim pozorom zakompleksionych. Pojawiających się na koncertach w roli niekompetentnego recenzenta, który rzucony na głęboką wodę, niczym fan wyścigów bobslejowych oddelegowany do oceny nowego menu restauracji z ujemną Gwiazdką Michelin i karą od Sanepidu, usłyszał tylko, że jeżeli czegoś nie wiesz, albo nie rozumiesz, skrytykuj…

W końcu tego chce tłum.

Przeglądając od czasu do czasu recenzje i artykuły tego serwisu nigdy nie rzuciła mi się w oczy recenzja krytyczna. Recenzja realnie odzwierciedlająca zarówno plusy, jak i minusy danego wydarzenia, koncertu czy płyty.

Odpowiedzią na te mizianki i klepanki po pleckach niech będzie ten cykl. Zadanie, które zostało mi przydzielone jest bajecznie proste i nad wyraz przyjemne – hejt, moi drodzy. Hejt bez ograniczeń. Hejt w naprawdę Waszym, koledzy i koleżanki, stylu. Hejterskie, kurwa, tornado!

A co sprawia największą przyjemność?

Fakt, że tylko po tym króciutkim wstępie już zastanawiacie się, czy przypadkiem nie zacznę od Was.

Nieistotne.

Do Was też dotrę :)