Lekcja w-f’u według Jelonka

Autor: Redakcja 26/05/2014 18:27

Przede wszystkim, relacjonując sobotni wieczór nie można nie wspomnieć o kieleckiej grupie Opium. Są jednak dwie rzeczy, które rzucały cień na ich występ. I, o ironio żadna z nich nie była winą kapeli. Po pierwsze – formacja grała zbyt krótko. Zespół zaprezentował (jeśli mnie pamięć nie myli) jakieś osiem kawałków. Widać było, że chłopaki chcieli wykorzystać każdą minutę na scenie jak najlepiej. Dało to świetny efekt. Zdecydowanie mogli pograć dłużej. Druga rzecz, która „uwierała” mnie podczas ich koncertu – zbyt cichy wokal. Trudno ocenić coś, czego do końca nie słychać. Ot, taki techniczny mankament.

Jeśli wymazać z pamięci te dwa aspekty, to zostaje nam bardzo dobry występ młodej, dobrze zapowiadającej się kapeli. Podczas sobotniego wieczoru z repertuaru Opium usłyszeliśmy m.in. Dlaczego, Cisza, Na gazie, Ego, czy cover kultowego Born To Be Wild.

Koncert Jelonka uwieczniony na fotografiach Anny Staniek

Po krótkiej przerwie technicznej przyszedł czas na gwiazdę wieczoru. Początkowo na scenie pojawiła się tylko część formacji Jelonek. Instrumenty rozłożone, kabelki podpięte tam, gdzie powinny być, muzycy na scenie. Brakowało tylko samego skrzypka. Ten postanowił rozpocząć swój występ na zapleczu i to właśnie tam zagrał fragment Old sorrow. Pomysł był świetny. Przyszło mi wtedy do głowy, że jeśli gość jeszcze nie wyszedł na scenę, a ja mam już dreszcze, to występ będzie genialny.


Kielczanin między kolejnymi utworami wspominał czasy, kiedy jeszcze tutaj mieszkał. Moja mama uczyła w-f’u… Ale nie was. Chociaż przydałoby się wam... I chyba postanowił osobiście dać wycisk fanom, bo po koncercie ze wszystkich lały się hektolitry potu, jak po przebiegnięciu maratonu. I nawet kiedy z sali „poszła” fala standardowego „Napier*****!” muzyk skwitował to żartobliwie: Jacy romantycy. Sama poezja w głowie. Dziewczyny zazdroszczę wam…

Widać było, że skrzypek pomimo napiętego kalendarza koncertowego jest w świetnej formie. Zresztą, nie jest tajemnicą, że to zwierzę sceniczne i gdzie by nie koncertował robi z publicznością prawdziwe cuda.

Jelonek pokazał, że i na dużej scenie, i na tej mniejszej potrafi porwać tłum i rozkręcić porządne disko. Widać było, że granie w rodzinnym mieście sprawia mu masę przyjemności. Świetny kontakt z publicznością, masa energii i doskonałej muzyki na żywo. Tak w kilku zdaniach można było podsumować ten wieczór. Bardzo dobra robota obydwu zespołów.