
Posucha koncertowa. Co się dzieje z Kielcami?
Nie ma się co oszukiwać. Kończące się właśnie lato było tragiczne pod względem koncertów. I nie chodzi o to, że były one słabe. Ich w ogóle nie było.
Warto na początku zaznaczyć, że co prawda pojawiło się kilka pojedynczych gigów (jak chociażby Acid Drinkers), ale to raczej odosobniony wyjątek, który tylko potwierdził smutną regułę.
Tegoroczne wakacje sprawiły, że zawiodłam się na Kielcach. I jako początkujący dziennikarz, i jako amator rockowych brzmień. Co takiego się stało, że nagle w sobotni wieczór nie ma gdzie posłuchać muzyki na żywo?
No tak… Pierwsze co przychodzi do głowy, to fakt że Woor się remontuje. Odnowa pomieszczeń znajdujących się przy Placu Wolności potrwa do września, ale czy istnieje jedna stricte metalowa knajpa w naszym pięknym (choć momentami smutnym) mieście? Czy naprawdę nie ma innego miejsca, gdzie można zaprosić przyzwoity zespół i zorganizować jego występ?
Wbrew temu co można u nas zaobserwować od kilku tygodni, to jednak stolica województwa świętokrzyskiego ma kilka ciekawych punktów na koncertowej mapie miasta, w których odbywają się rockowe koncerty. Jakie?
Woor. Może nie każdy tam był, ale zdecydowana większość choćby o nim słyszała. Nie ma co ukrywać. Praktycznie jedyne miejsce w Kielcach, gdzie regularnie zapraszane są kapele. To tam można napić się piwa, pogadać, przy okazji poszarpać się z barierką i „wydrzeć ryja”… Przynajmniej do 22.00. Pomimo, że powierzchnia tam niewielka i dla kapel, i dla publiczności, to Woor ma swój klimat. Acid Drinkers, AlcoholicA, Kabanos, Armia, Kat, The Analogs, Jelonek. Kapele, które tam zagrały można wyliczać jeszcze długo. Jednak w pewnym momencie wszystko się zesr… popsuło, bo od kilku tygodni w klubie trwa remont. Nie obwiniam za to pubu (a nawet się cieszę – kto był w toalecie, ten wie o co chodzi). Problemem nie jest chwilowy zastój w Woorze. Problemem jest to, że wraz z zamknięciem klubu w naszym mieście zniknęły wszystkie rockowe koncerty.
Gdzie mogłyby się odbyć? Pierwsze lepsze miejsce – Tunel. Klub mieści się w ścisłym centrum Kielc. Do tego jest popularny wśród fanów mocniejszych brzmień. Co prawda metrażem może i nie przypomina Atlas Areny, ale już nie raz odbywały się tam koncerty i brak przestrzeni nikomu nie przeszkadzał. Zastanawiam się, czy w wakacje był tam choćby jeden koncert, ale nic nie przychodzi mi do głowy. A szkoda.
Co jeszcze mamy? Kotłownia przy Bazie Zbożowej. Ktoś leniwy powie: „To daleko od centrum”. Ale jakoś na przyjazd Lao Che położenie klubu nie przeszkadzało fanom wyprzedać biletów jeszcze przed koncertem. Miejsca jest całkiem sporo. Do tego Kotłownia niedawno zorganizowała koncert nie tylko w środku, ale również na zewnątrz. Skoro jedna taka akcja się udała, to czemu nie zorganizowano kolejnej? Zwłaszcza, że w lato pogoda raczej dopisuje. Tej zagadki nie rozwikła chyba nikt.
Jeśli już jesteśmy w temacie plenerów... Pałacyk Tomasza Zielińskiego. Nie dość, że mają scenę i sporo przestrzeni dla publiczności w ogródku, na świeżym powietrzu, to jeszcze w środku obiektu również można zorganizować koncert. A raczej nawet najbardziej rozszalałe stado metali nie wyrządzi wielu szkód na trawie, „pod chmurką”. I zgoda – Pałacyk to może nie najmroczniejsze miejsce w Kielcach, ale jednak na „Acidach” fanów rocka nie brakowało. Do tego niewygórowane ceny biletów i mamy idealny punkt ma mapie Kielc, które mogłoby zasłynąć z rockowych imprez.
Zostaje jeszcze Wspak, ale to akurat klub studencki, więc w wakacje jest nieaktywny. Też przykrość.
Jaki stąd wniosek? Gwiazdy chcą grać w naszym mieście, i to zarówno te z półki „big star”, jak i mniejsze (ale równie dobre). Tylko gdzie mają to robić, jeśli dochodzi do sytuacji w której jeden klub chwilowo zawiesza działalność a reszta nic z tym nie robi. Tym sposobem przez całe wakacje żaden większy koncert nie miał miejsca.
Wiadomo, że każdy czytając tekst pomyśli sobie: „Łatwo jej się wymądrzać, ona nie organizuje koncertów w Kielcach”. No jasne, że nie organizuję! Od tego jesteście wy, drogie kluby. I raczej nie robicie tego za „Bóg zapłać”.
No dobra, a teraz tak zupełnie na poważnie. Niebawem Woor skończy remont i znów pojawią się w tym przybytku rockowe kapele i jest to dobra informacja dla wszystkich, którzy po prostu lubią rocka. ALE zdecydowanie bardziej wolałabym mieć wybór wśród kilku imprez w różnych klubach, a nie cieszyć się z pojedynczego koncertu, zorganizowanego raz w tygodniu.
Byłoby świetnie gdyby Kielce przynajmniej odrobinę przybliżyły się do tego poziomu, który reprezentują chociażby Katowice, czy Lublin. Tam każda knajpa „bije się” o klienta, organizuje różnorodne koncerty, przy przyciągnąć odbiorców i przebić konkurencję. U nas jeśli chodzi o koncerty to dużego wyboru nie ma i te wakacje bezlitośnie to pokazały.
Morał tej historii jest krótki i niektórym znany: Jeśli chcemy mieć u siebie gwiazdy, to je zapraszamy.
Tweet