
Piwo zostało wypite
Na scenie, jako pierwsza zameldowała się kielecka Insomnia. Młodzi muzycy zaserwowali zgromadzonej publiczności solidną dawkę klimatycznych, progresywno – rockowych dźwięków. Szczególną uwagę zwracali na siebie gitarzyści grupy, którzy raz po raz popisywali się ciekawymi, oryginalnymi zagrywkami. Miejscami starali się nawet zatuszować nieobecność basu, którego brak w muzyce proponowanej przez Insomnię mimo wszystko słychać.
Zobacz galerię z koncertów - autor: Anna Staniek
Nie do końca przekonało mnie również ułożenie setlisty. W sobotni wieczór na podstawowy set Insomnii składały się, bowiem utwory klimatyczne, mroczne, o zbliżonym tempie, przez co w pewnym momencie energia płynąca ze sceny zaczęła nieco słabnąć. Dopiero dwa energetyczne kawałki zagrane na bis wniosły sporo ożywienia. Rada na przyszłość: więcej ognia w głównej części koncertu.
Lose Control pojawił się na tunelowej estradzie tuż po godzinie 21. Ekipa pod dowództwem charyzmatycznego Pawła od pierwszych minut swojego występu zgotowała przybyłej publice istną nawałnicę rockowej energii. Owszem, chwilami bywało spokojniej i bardziej nastrojowo, jednak zdecydowanie częściej z głośników płynął czad, czad i jeszcze raz czad.
Podobnie jak w przypadku Insomnii tak i Lose Control moim zdaniem powinno pomyśleć nad troszkę innym planowaniem setlisty. Pod koniec występu szybkie, mocne kawałki stawały się po prostu powoli męczące. Szczególnie, że nagłośnienie tego wieczoru pozostawiało nieco do życzenia. Te niedogodności nie przeszkodziły jednak fanom wywołać grupy na kilkukrotne bisy, które ostatecznie zakończyły się brawurowym wykonaniem numeru Takie tango z repertuaru Budki Suflera.
Warto również wspomnieć o dwóch niespodziankach, jakie grupa przygotowała na sobotni wieczór. Pierwszą z nich był gościnny udział Małgorzaty, wokalistki Miryam, która zaśpiewała gościnne w dwóch utworach. Drugą natomiast było zaproszenie przyjaciela zespołu na scenę i zadedykowanie mu jednego z kawałków.
Podsumowując: to był udany i pełen wrażeń wieczór w kieleckim Tunelu. Dopisały kapele, dopisała publiczność, mogło bardziej dopisać nagłośnienie, ale wiadomo, że nie zawsze wszystko da się „przeskoczyć”. Trzymam kciuki żeby kolejny koncert pod hasłem „Napiłbym się z Tobą piwa...” doszedł do skutku.
Tweet