Skraffky Miru

Autor: Redakcja 20/09/2015 17:28

Tuż po godzinie 20 wśród dźwięków syren alarmowych na scenę wkroczyli panowie z grupy Skraffky. Już od pierwszego numeru pochodząca ze Starachowic ekipa pokazała, że nie bierze jeńców. Niestety pozytywny, punk rockowy zamęt na estradzie dość późno przełożył się na zamieszanie pod barierkami. Pierwsze solidne pogo rozkręciło się, gdy muzycy kapeli powoli zaczynali kończyć swój set. A ten wypełniony był dużą ilością naprawdę zacnych kawałków. W sobotni wieczór ponad 50 osobowa publika zgromadzona w Woorze miała okazję usłyszeć m. in. Szczury, Wielki Brat patrzy, 1984, Kłamcy i złodzieje, Niepokonani, Nie ma nic czy cover legendarnej Siekiery Ja stoję, ja tańczę, ja walczę.

Zobacz galerię z koncertów - autor: Maciej Wadowski

Czego mi zabrakło? Głównie kontaktu z publiką. Owszem praktycznie każdy z zagranych tego wieczoru numerów doczekał się solidnej zapowiedzi, ale zachęt do wspólnego siania rozpierdolu destrukcji pod sceną było jak na lekarstwo. A szkoda, bo podejrzewam, że w innym przypadku pogowanie rozpoczęłoby się duuuużo wcześniej.

12042734 773856466059491 6305011075324287686 n

Po Skraffkach przyszedł czas na Mir i… I nie pamiętam, kiedy ostatni raz miałem podobny problem z oceną koncertu. No niby wszystko było ok. Naprawdę solidny warsztat muzyków, dobre zgranie, niezłe nagłośnienie, (choć bas i wokal skutecznie zagłuszały gitarę, która walczyła o przeżycie gdzieś tam w tle za perkusją), wokalnie również spoko, ale występ pochodzących ze skarżyska muzyków praktycznie w ogóle mnie nie zaintrygował. Owszem, ze dwa, trzy kawałki sprawiły, że żywiej serce zabiło, a krew w żyłach spieszniej płynąć zaczęła, ale w ogólnym rozrachunku brakło mi trochę przysłowiowych jaj.

Na całe szczęście innego zdania była publiczność, która zdawała się chłonąć jak gąbka muzykę płynącą z woorowej estrady, by pod koniec koncertu rozbrykać całkiem spore pogo, a także wywalczyć bisy.

Podsumowując, mimo wszystko sobotni wieczór zaliczam do udanych i czekam na kolejną okazję do usłyszenia Miru na żywo. W końcu szufladkowanie kapeli po jednym występie to jak ocenianie piwa po pierwszym łyku.

Ocena: Skraffky – 8/10, Mir – 6/10*

* Jeśli jesteś fanem Miru to spokojnie możesz zlekceważyć moje marudzenie i dołożyć do oceny dwa trzy oczka.

Bez tytułu3