#Rzprdl w stylu Ninja Syndrom

Autor: Bartosz Osman 06/03/2016 17:28

- Kielce! Wymarzyliśmy sobie ten koncert! – tak podsumował występ swojego zespołu wokalista Another Source of Light. I choć Ninja Syndrom dopiero szykowali się do swojej sztuki to w mojej głowie pulsowało przekonanie, że będzie to najlepszy (jak do tej pory) koncertowy wieczór tego roku. Półtorej godziny później okazało się, że w swoich przewidywaniach nie byłem dużo gorszy od Nostradamusa, ale zacznijmy od początku…

Another Source of Light zameldowali się przed licznie zgromadzoną w Woorze publicznością punktualnie o godzinie 21. Był to już czwarty występ chłopaków, jaki miałem przyjemność obserwować i przy okazji zdecydowanie najlepszy. Zgadzało się wszystko. Począwszy od nagłośnienia i świateł, poprzez warsztat i formę muzyków, na setliście i kontakcie z publiką kończąc. Ta ostatnia zresztą na brak wrażeń nie mogła narzekać. W końcu nie na każdym koncercie artyści tak chętnie dzielą się ze sceny płytami.

Zobacz galerię zdjęć z koncertu - autor: Patryk Ptak

Cieniem na całą sztukę nie rzuciły się nawet problemy techniczne w postaci niesprawnego mikrofonu (który mniej więcej w połowie gigu powrócił do „świata urządzeń działających”) oraz uszkodzonej centrali w perkusji. Swoją drogą to najlepiej obrazuje, z jakim zaangażowaniem, intensywnością oraz energią grali panowie z Another Source of Light.

Nie ukrywam, że był to dla mnie występ szczególny. Koncert ASL w Woorze 17 maja 2013 roku był jednym z pierwszych, jakie relacjonowałem dla RoCKonline.pl. Od tamtego czasu miałem okazję współpracować z chłopakami przy okazji kilku innych imprez i nie mogę powiedzieć o nich złego słowa. Szkoda, naprawdę szkoda, że był to jeden z ostatnich ich występów, bo zostawiają po sobie solidną lukę nie tylko na regionalnym rynku muzycznym. Paweł, Rafał, Piotrek i Marcin – dzięki za niezapomniane przeżycia muzyczne, powodzenia w dalszych karierach i do zobaczenia gdzieś na trasie w przyszłości! Stay heavy!

Another Source of Light swoim gigiem zawiesili poprzeczkę bardzo wysoko. Jednak nie na tyle, by Ninja Syndrom mieli problemy z jej przeskoczeniem. Od pierwszych do ostatnich minut zagrali na poziomie, co najmniej ogólnopolskim, jeśli nie europejskim czy światowym.

Do muzyki tworzonej przez Filipa Goldę i spółkę nie przekonałem się od razu. Pierwsze EP’ka „weszła” mi w sumie dopiero po styczniowej, otwartej próbie w Bazie Zbożowej. Wtedy określiłem ich mianem „solidnych”. Po piątkowej sztuce mogę z czystym sumieniem dołączyć do grona osób twierdzących, że chłopaki są obecnie najlepszym, underground'owym zespołem w całym regionie świętokrzyskim. Ufam też, że są na tyle dojrzałymi muzykami, że wodospad pochwał, który ostatnimi czasy się na nich wylał nie spowoduje, że osiądą na laurach. 

Wracając do samego koncertu to było to szalenie intensywne półtorej godziny (może więcej, może mniej – występ pochłonął mnie na tyle, że miałem w głębokim poważaniu patrzenie na zegarek; natomiast, co chwilę żałowałem, że nie mam już długich włosów, bo okazji do „napierdalania” łbem było, co niemiara).

Zobacz galerię zdjęć z koncertu - autor: Maciej Urban

Patrząc na zdobytą po koncercie, zalaną piwem setlistę, ciężko znaleźć w niej słabe punkty. Był materiał z pierwszej EP’ki (W sumie, Zapadam się, Losu Kat), były covery (Take a Look Around Limp Bizkit, Monkey Business Ends Paul Litick) oraz obiecane premiery z EP II (m. in. Alone czy Rebelion). Szczególnie ten ostatni wypadł znakomicie i sprawił, że jaram się niczym krzew przed Mojżeszem na myśl, że już w najbliższych dniach dostanę swój egzemplarz nowego krążka Ninja Syndrom.

Momentem kulminacyjnym piątkowego występu (przynajmniej dla mnie) było dołączenie (dwukrotne) do „Samuraj Symptom” Pawła i Rafała z ASL. Choć ciężko jest wyłapać wszystkie smaczki, gdy ośmiu muzyków sieje na scenie konkretny rozpierdol to właśnie dla takich chwil warto chodzić na koncerty. Energia, spontan, pasja i świetnie reagująca publiczność. Czego chcieć więcej?

Podsumowując, jak dla mnie wspólny gig Another Source of Light i Ninja Syndrom jest obecnie najmocniejszym kandydatem do tytułu Koncertu Roku 2016. Czekam teraz na odpowiedź m. in. Huntera, Kabanosa, Frontside czy Corruption, a wszystkim mniej znanym zespołom stawiam piątkową sztukę za wzór jak powinno wyglądać dobre, metalowe show.