To było coś pięknego. Dezerter w Kielcach [RELACJA]
Chcecie poznać definicję dobrego koncertu? Proszę bardzo. Sobotni występ w kieleckim klubie Woor Dezertera, legendy polskiego punk rocka. W tym półtoragodzinnym koncercie wszystko się zgadzało.
Zaczęli parę minut po godzinie 20:30 bez żadnego supportu. Od pierwszych dźwięków utworu Uderz w politykę była jazda. Około dwustu osób zgromadzonych w lokalu przy Placu Wolności od razu zaczęło tańczyć pogo. I nie przestali do końca koncertu. W Jarocinie w latach osiemdziesiątych być nie mogłem, ale śmiem twierdzić znając relacje artystów oraz przekazy filmowe, że tam tak publiczność mogła się bawić.
Dezerter zagrał z pełnym zaangażowaniem. To było show bez zbędnych ozdobników. Po prostu czysta punkowa energia. Nie mieliśmy czasu na odpoczynek. Z resztą po co. Na gitarze basowej w zastępstwie Jacka Chrzanowskiego zagrał Tomasz „Tony von Kinsky” Lewandowski. Muzyk występował w Dezerterze w latach dziewięćdziesiątych.
Co usłyszeliśmy? Dezerterową klasykę. Były starsze utwory takie jak: Szara rzeczywistość, Ile procent duszy?, Jeśli chcesz zmieniać świat czy Mam kły, mam pazury oraz te nowsze kawałki z dwóch ostatnich płyt zespołu: „Prawo do bycia idiotą” oraz „Większy zjada mniejszego”. Bisowali dwukrotnie. Podczas pierwszego ponownego wejścia na scenę poleciały m.in.: Spytaj milicjanta oraz Ku przyszłości. Na drugi bis dostaliśmy Dezertera. Dźwiękowo wszystko się zgadzało. Gitara Roberta Matery, perkusja Krzysztofa Grabowskiego oraz bas Tomasza Lewandowskiego były słyszalne idealnie.
Dezerterowi stuknęło w tym roku trzydzieści pięć lat działalności. Życzę wielu młodym kapelom, żeby pomimo takiego stażu na scenie grały z takim zaangażowaniem jak Dezerter. Czekamy na ich szybki powrót do Kielc. Chodzić na koncerty tego zespołu to czysta przyjemność.
Tweet