To już koniec Woora?
Tylko do końca stycznia 2017 roku można będzie odwiedzić klub Woor przy Placu Wolności 1. Po tym terminie lokal, w dotychczasowej formie, przestaje istnieć. Czy to koniec? Zapraszamy do zapoznania się z treścią oświadczenia opublikowanego przez menadżera Woora.
Oświadczenie:
"Zapewne do wielu z Was dotarły plotki o zamknięciu Woora. Bardzo chciałbym napisać dementi - niestety rzeczywistości nie da się odczarować. Z końcem stycznia 2017 roku, po 6 latach działania - klub Woor mieszczący się przy Placu Wolności 1 w Kielcach kończy swoją działalność. Uważny czytelnik, pewnie zauważył haczyk, którym jest adres klubu. Istnieje bowiem możliwość, iż powstaniemy niczym feniks z popiołów w innym miejscu. Ale to jeszcze nic pewnego. Najpierw musimy pozamykać wszystkie bieżące sprawy. Każdy kto prowadził biznes w tym kraju wie jaka gehenna nas czeka - trzymajcie kciuki.
Wybaczcie za ckliwy i emocjonujący ton, ale po 6 latach inaczej po prostu być nie może. Chciałbym podziękować wszystkim, którzy pomagali nam ciągnąć ten ciężki wózek. Począwszy od dostawców, poprzez szatniarzy, bramkarzy, akustyków, oświetleniowców, barmanki i barmanów oraz niesamowitych muzyków. Oczywiście największe podziękowania należą się Wam - nasi wspaniali goście. To właśnie dzięki Wam chciało nam się przez te 6 lat walczyć o kolejny miesiąc wspólnego imprezowania, koncertowania czy po prostu posiadywania przy barze. Niestety dotarliśmy do ściany, której nawet z Waszą pomocą nie zdołamy już zburzyć. Prowadzenie knajpy w naszym klimacie (sam nie wiem jak nas sklasyfikować, ale przecież wiecie jacy...byliśmy) w Kielcach to trudny orzech do zgryzienia. Przez te lata nie tyle stępiliśmy sobie zęby, co wręcz jest straciliśmy.
Czy było warto? Kurewsko warto! Nikt nam tych niesamowitych wspomnień nie odbierze. Nie zacznę rzucać przykładami, bo dnia nie starczy. Przeżycia, które w Woorze miały miejsce na pewno zapamiętamy do końca naszych dni, bo znacząco wpłynęły na nasze życia. I nie tylko na nasze... W naszych skromnych progach zawiązały się ciekawe znajomości, prawdziwe przyjaźnie i to co najbardziej cieszy - wielkie miłości, z czego dwie skończyły się już na ślubnym kobiercu, a my mięliśmy ogromną przyjemność być tego świadkami. I mimo, wielu bezsennych nocy, podczas których zastanawiałem się, skąd u licha wytrzaśniemy kasę na dostawę, lub czy koncert się sprzeda a kapela nie urwie mi głowy, mówię jeszcze raz: Było kurewsko warto! I choć był to prawdziwy rollercoaster emocji, to nie żałuję ani jednego dnia!
Jeszcze raz pragnę podziękować Wam wszystkim z całego serca, za te niesamowite 6 lat. Trzymajcie kciuki, bo do tej niesamowitej historii może uda się dopisać nie tylko kolejny rozdział, ale i kilka tomów.
Tymczasem, jeśli ktoś ma ochotę pożegnać się osobiście, to do końca stycznia zapraszamy jak zwykle od 16".
Wojciech "Jahwe" Fiuk
Tweet