Pięć powodów, dla których warto było usłyszeć Sound Rush w Pałacyku

Autor: Bartek Osman 02/09/2014 19:08

Powód pierwszy: kampania promocyjna

Dawno już nie było u nas w Kielcach podobnie promowanego koncertu. Począwszy od różnego typu ulotek, plakatów, poprzez różnorodne internetowe „memy”, a na pomysłowym filmiku skończywszy. Można zrobić ciekawą akcję promocyjną polegającą na czymś innym niż powieszenie paru plakatów w centrum miasta? Jak widać można.

Dla samego pokazania dziewczynom i Wojtkowi, że docenia się ich inwencję twórczą warto było się pojawić w czwartek w Pałacyku. Szczególnie, że każdy wchodził za free.

Powód drugi: 90 minut rocka na żywo

Po dłuuuugiej przerwie doczekaliśmy się nareszcie w Kielcach rockowego koncertu. Fani gitarowego grania nie powinni być rozczarowani. Sound Rush zaprezentował wszystkie swoje najbardziej znane kompozycje. Nie zabrakło szybkich, energetycznych numerów jak i tych wolniejszych, bardziej klimatycznych utworów. Wisienką na torcie był powód trzeci, czyli…

Covery

Kojarzycie bijący ostatnio rekordy popularności kawałek Wasted Margaret? W wersji Moniki, Ady, Wioli, Ali i Wojtka piosenka ta nabrała zarówno mocy jak i rockowego pazura. Myślę, że sama autorka byłaby pod sporym wrażeniem.

Innym trafionym wyborem był Englishman in New York Stinga. Akustyczna wersja tego niekwestionowanego klasyka wypadła w czwartkowy wieczór naprawdę fantastycznie. Kto nie był i nie słyszał ma, czego żałować.

Zobacz galerię zdjęć z koncertu - autor: Jon Winstone

Powód czwarty: niespodzianki

Myśleliście kiedyś o tym jak brzmiałby Sound Rush, gdyby muzycy zamienili się instrumentami? No cóż, podczas ostatniego koncertu była okazja przekonać się o tym na własne oczy i uszy. Grupa zagrała kultowy numer Dzieci z repertuaru Elektrycznych Gitar w następującej konfiguracji personalnej: Wojtek – bas, Ala – perkusja, Ada – wokal, Wiola – gitara, Monika – klawisze. Wyszło znakomicie. Szczególnie dobrze wypadła Ada na wokalu. Do tej pory cicha, nieśmiała, ukryta za klawiszami dała się poznać z dużo bardziej drapieżnej, rockowej strony.

Drugą z niespodzianek było dołączenie poprzedniej wokalistki grupy Oli Boruch na czas dwóch akustycznych utworów. Można by dużo napisać o tym etapie koncertu, ale ograniczę się do jednego słowa: magia.

Powód piąty: plażo proszę… to Sound Rush!

Po prostu. Trudno znaleźć mi drugi tak sympatyczny zespół na kieleckiej scenie muzycznej. Nawet, jeśli czasem coś nie stroi, komuś obsunie się palec na gryfie czy zamiast jednego klawisza wcisną się dwa, ciężko mieć do muzyków Sound Rush pretensje. Szczególnie, że z koncertu na koncert panie i pan grają coraz lepiej. Oby tak dalej!

Bez tytułu